Dzwoneczek o Północy
Była Wigilia, a śnieg sypał cicho na miasteczko. Zosia wieszała lampki, aż salon mienił się jak jezioro. W pudle z bombkami znalazła stary, srebrny dzwoneczek. Miał wypolerowane brzegi i inicjały, których nie znała. "Czy to twój, babciu?" zapytała, ale babcia już drzemała. Zosia przyłożyła dzwoneczek do ucha i nic nie usłyszała.
Na odwrocie ktoś wyrył słowa: "Wezwij mnie o północy". Brzmiało to jak żart, ale metal był ciepły. Zegar w kuchni tykał, a czas ślizgał się wolno. Zosia zakradła się do okna i uchyliła firankę. Ulica spała, tylko latarnia rysowała kółka na śniegu. Schowała dzwoneczek do kieszeni, bo nie umiała czekać.
Gdy wybiła północ, dzwoneczek zabrzęczał sam, choć nikt nim nie ruszył. Lampki na choince migały, jakby mówiły coś szeptem. Na szybie pojawiły się wzory, podobne do gwiezdnej mapy. Linie prowadziły prosto do parku, gdzie stoi miejska choinka. Zosia wsunęła buty, czapkę i kurtkę, i wyszła. Śnieg skrzypiał głośno, a dzwoneczek prowadził ją jak kompas.
Przy fontannie zobaczyła ślady, świecące bladą, niebieską smugą. Biegły do choinki, na której brakowało wielkiej gwiazdy. "Przecież była tu wczoraj" – wyszeptała, czując dreszcz ciekawości. Coś zaszumiało w gałęziach i zgasła ostatnia lampka. Dzwoneczek wyrwał się z dłoni i zawisł nad śniegiem. A potem ktoś, niewidoczny, powiedział jej imię z góry.
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?