Did You Know?

Szepty latarni


Szepty latarni
Morze w Zawietrznej Zatoce miało kolor rozlanej stali, a fale opowiadały swoje niespieszne historie o statkach, które dawno odpłynęły. Nad klifem stała latarnia – wysoka, biało-czerwona wieża z potłuczonymi szybami u podnóża i zardzewiałą balustradą na górnym pomoście. Miejscowi mówili, że od lat nie działa. I może właśnie dlatego w nocy potrafiła nagle zapłonąć mlecznym światłem. Lena, jedenastoletnia, z notatnikiem w kratkę, i jej starszy brat Olek, który zawsze miał przy sobie scyzoryk i gwizdek harcerski, wpatrywali się poprzedniego wieczoru w migający blask. Siedzieli na mokrej ławie przy przystani, policzki mieli czerwone od wiatru. – Widzisz to? – syknęła Lena. – Trzy krótkie, dwa długie, znowu trzy krótkie. Olek zmarszczył brwi. – To wygląda jak kod. Morse’a. Tylko... – przechylił głowę, jakby próbował usłyszeć coś w świetle. – Jakby ktoś nie miał siły wysłać całego słowa. Następnego dnia, kiedy słońce walczyło z niską mgłą, rodzeństwo ruszyło ścieżką przez wrzosowisko. Ciotka Mira, która prowadziła pensjonat „Fala i Półka”, machnęła na nich ścierką od kuchni. – Tylko wróćcie na zupę przed szóstą! – zawołała. – I nie pchajcie się na skały, bo śliskie. Latarnia rosła przed nimi z każdą minutą, aż w końcu poczuli zapach starego oleju, smoły i rdzy. U podnóża drzwi były zabite łańcuchem, ale ŁAŃCUCH wisiał opadnięty, jakby ktoś dopiero co go odpiął i zapomniał zapiąć z powrotem. Na progu leżał papierowy stateczek z gazety. Ktoś napisał ołówkiem na jego burtach liczbę: 07. – Kto jeszcze składa papierowe statki? – mruknęła Lena, schylając się. Gdy dotknęła papieru, był wilgotny, ale nie rozmóknięty – musiał tu trafić niedawno. – Albo ktoś chce, żebyśmy to zobaczyli – powiedział Olek tak, jakby nie chciał, żeby jego głos poleciał daleko z wiatrem. Za drzwiami panowała cisza, ta specjalna cisza, w której słychać tylko własne serce. Kręte, wąskie schody pięły się ku górze, a każdy stopień miał inny skrzyp. Lena dotknęła poręczy – chłodna i lepka od soli. Na ścianie ktoś zostawił kreski kredą: krótkie i długie, ułożone w rządki, jakby próbował czegoś nauczyć niewidzialnego ucznia. – Spójrz – szepnął Olek, przesuwając palcem po znakach. – Tu jest „U”. Krótkie, długie, długie. Tu „W”. I „A”. Ktoś trenował... albo zostawił wiadomość dla kogoś, kto przyjdzie później. – Dla nas? – wyrwało się Lenie, choć zaraz tego żałowała. Na półpiętrze znaleźli metalowe drzwi, których nie pamiętali z żadnej pocztówki. Na tabliczce odpadały litery: „Magazy—”. Z wnętrza powiało chłodem, jakim nie pachnie żadne lato. Olek pociągnął za klamkę. Zaskrzypiała, ale drzwi nie drgnęły. Ktoś od środka przewiązał je grubą liną, z której zwisał strzęp czerwonej włóczki. – Dziwne – mruknął Olek. – Magazyn powinien być przy wejściu, nie tutaj. Powyżej schody skręcały raz jeszcze. Przy następnym zakręcie Lena zobaczyła ślady butów w pyle – wyraźne odciski podeszew ze wzorem gwiazd. Małe, jakby zostawione przez kogoś niewiele większego od nich. Odciski prowadziły ku górze, potem nagle znikały, jakby ślad urywał się w powietrzu. – Mówiłam, że tu ktoś był – szepnęła Lena. – Ale gdzie poszedł? – Albo dokąd został zabrany – odparł automatycznie Olek, a potem poczuł wzrok siostry. – To był żart. Głupi żart. Wreszcie dotarli pod ciężki, okrągły właz prowadzący do latarniowego serca. Olek nacisnął ramię, Lena pchnęła barkiem. Właz puścił, powietrze smagnęło ich zapachem szkła, kurzu i czegoś słodkawego, jakby ktoś rozlał syrop. Soczewka Fresnela wyglądała jak ogromne, szklane oko z tysiącem powiek. Wszystko powinno być zardzewiałe i martwe. A jednak na stole stała oliwiarka, a obok leżały rękawice z ciemnymi plamkami. I kubek po herbacie, w którym na dnie kołysał się listek. – Świeże – powiedziała Lena. – Jeszcze ciepły. Olek przyłożył palec do kubka. – Ktoś tu był… dzisiaj. Na ścianie ktoś rozpiął starą morską mapę. Cienka czerwona nitka biegła od latarni do miejsca zaznaczonego krzyżykiem w pobliżu „Cichej Rafy”. Obok, kredą na szybie, ktoś wypisał równym pismem kilka słów: „Kto słyszy: wróć”. Litery były zamglone, jakby ktoś pisał ich końcówką rękawiczki. Lena wystawiła głowę przez uchylone okno na galerię. Mgła stała nad morzem jak kotara. Gdzieś daleko zabrzmiał buczenie starej syreny portowej, choć ciotka mówiła, że syrena od dawna jest wyłączona. Jej dźwięk przyszedł, odbił się od klifów i wszedł rodzeństwu do brzuchów, zostawiając tam wibrujące kółka. – Godzina? – spytała Lena. – Ciotka kazała... – Siedemnasta czterdzieści osiem – odpowiedział Olek, zerkając na zegarek. – Zerkniemy jeszcze do mechanizmu i wracamy. Zeszli po wąskiej drabince do małej komory pod soczewką. Zębatki było widać przez szparę w obudowie. Zamiast śladów rdzy – świeża, cieniutka smużka oleju. Olek dotknął pokrętła. Nie drgnęło, ale spod spodu dobiegł niski, prawie niesłyszalny dźwięk, jakby metal wspominał dawne czasy. – Przecież to nie powinno działać – szepnęła Lena. – Nie działa – odszepnął Olek. – A może... nie całkiem. Coś stuknęło. Raz. Potem trzy krótkie, dwa długie, jedno krótkie. Stukanie nie pochodziło z mechanizmu. Bardziej ze ściany. Albo z rur. – Słyszysz? – Olek odsunął się od obudowy. – To nie przypadek. To kod z lat trzydziestych… stary sygnał ostrzegawczy. Uczyliśmy się tego na zbiórce, dawno nieużywany, bo wszyscy przerzucili się na nowe systemy. – Kto go wysyła? – Lena połknęła ślinę. – Pan Teofil? Jakiś żart? – Pan Teofil nie wchodzi już na wieżę – odpowiedział ktoś z pamięci Leny. Rzeczywiście, rano przy pomoście stary bosman tylko machnął ręką i mruknął: „Nie pakujcie się na górę. Wieża oddycha wtedy, kiedy nie powinna”. Wrócili do sali z soczewką. Wiatr poruszył płótnem, którym ktoś częściowo przykrył mechanizm. Na parapecie leżał niewielki, czarny radiotelefon, z anteną zgiętą pod dziwnym kątem. Kiedy Lena musnęła przełącznik, radio zapiszczało. Potem coś w nim zaszumiało, jakby ktoś mieszał łyżką cukier w herbacie. – Halo? – Olek pochylił się nad mikrofonem. – Tu latarnia Zawietrzna. Kto nadaje? Z radia popłynęło najpierw trzaskanie. A potem dźwięk, który nie był słowem, bardziej wydechem. Szum ułożył się w sylaby. „U-wa-żaj…”. Tak cicho, że mogły to być tylko zgłoskami uderzenia fal o skały. – To ktoś sobie żartuje – powiedziała Lena, ale nie zabrzmiała jak ktoś, kto wierzy w swoje własne słowa. Słońce schowało się za chmurę tak ciemną, że przez chwilę zrobiło się jak o zmierzchu. Gdzieś na dole rozległo się ciche skrzypnięcie. To łańcuch przy drzwiach znów poruszył się, mimo że nikt nim nie majstrował. Lena pobladła. – Musimy już iść – powiedziała. – Już, teraz, natychmiast. Zgarnęli wzrokiem mapę, kubek, rękawice, jakby chcieli je zapamiętać bez dotykania. Właz zamknął się nad nimi ciężko, gdy zeszli na pierwszą platformę. Mgła, jakby to usłyszała, podpełzła do szyb i splotła się w mleczne spirale. Stukanie wróciło. Trzy krótkie. Dwa długie. Jedno krótkie. Nagle soczewka lekko drgnęła. Nie rozbłysła – nie było jeszcze ciemno – ale jakby w środku przestawiła się niewidzialna zapadka. Po szkle od środka spłynęła wilgotna smuga, zatrzymała się na wysokości wzroku Leny i zostawiła ślad, który przez sekundę przypominał literę „N”. – Widziałeś? – wykrztusiła. – To para – próbował Olek. – Plama z zewnątrz. – Od środka – poprawiła go Lena, bo była pewna. I wtedy rozległ się nowy dźwięk. Nie stukanie. Nie szum. Metaliczny, powolny, cierpliwy. Klamka drzwi na galerię… poruszyła się. Raz. Potem drugi raz, jakby ktoś z drugiej strony sprawdzał, czy łańcuch wytrzyma. Łańcuch zgrzytnął, naciągnął się, a ogniwa napięły się jak struny. Olek i Lena zamarli, patrząc, jak uchwyt obraca się o kolejny milimetr, a za matową szybą coś przemyka przez mgłę zbyt szybko, by nazwać to człowiekiem.


Author of this ending:

Age category: 8-12 years
Publication date:
Times read: 9
Endings: Zero endings? Are you going to let that slide?
Available in:

Write your own ending and share it with the world.  What Happens Next?

Only logged-in heroes can write their own ending to this tale...


Share this story

Zero endings? Are you going to let that slide?


Write your own ending and share it with the world.  What Happens Next?

Every ending is a new beginning. Write your own and share it with the world.