Ścieżka do świętego gaju
Wioska Zosi leżała przy skraju starej cichej puszczy. Za rzeką stał święty gaj i wielki, pusty dąb. Dziadek mawiał, że Las słucha, gdy dzieci mówią z ciekawością. Przed snem ostrzegał: "Nie gwiżdż w lesie, bo Leszy odpowiada." Zosia słuchała, lecz ciekawość łaskotała ją jak piórko pod sercem.
Pewnego ranka znalazła pod kapliczką drewnianą kołatkę z wyciętym znakiem. Znak wyglądał jak słońce z krótkimi, krzywymi promieniami. Gdy ją poruszyła, echo stuknęło raz, a potem jeszcze raz. Echo prowadziło ścieżką, która skręcała między brzozami i cichą wodą. "To tylko las," szepnęła, choć włosy stanęły jej dęba.
Na mchu leżały ślady, jakby ktoś chodził odwróconymi stopami. Każdy odcisk wskazywał wstecz, a jednak biegł przed siebie. Między pniami migały błędne ogniki, jak małe, zielone ćmy. Przy wielkim dębie leżał wianek z sitowia, jeszcze mokry od rzeki. Zosia dotknęła trawy, a ziemia drgnęła, jakby oddychał ją ktoś.
Z wnętrza dębu dobiegło ciche pukanie, cztery razy, nie jej rytmem. "Zosiu," zawołał męski szept, miękki jak mech, a jednak obcy. Konary rozchyliły się na szerokość drzwi, pachniało miodem i burzą. Gdzieś wyżej zaklekotał bocian, lecz wszystko inne ucichło zupełnie naraz. Po karku spłynęła jej kropla, jak deszcz, choć nie padało. Kołatka w jej dłoni nagle zapiekła, a znak zaczął świecić. Zosia zrobiła krok, gdy z cienia wysunęła się dłoń w korze.
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?