Piętro Pomiędzy
Olek wracał z osiedlowego sklepu, niosąc chleb i mleko. Winda w jego bloku była stara i marudna. Zwykle wciskał trójkę i liczył stuknięcia pięter. Tego dnia trójki nie było. Zamiast cyfry ktoś wcisnął mały, różowy guzik od koszuli. Mrugał słabym światłem, jak lampka nocna. Słońce zsuwało się między bloki jak plaster masła.
Olek obejrzał się na pustą klatkę. Westchnął i dotknął guzika. Drzwi zamknęły się, a winda zadrżała inaczej niż zawsze. Pachniało cynamonem i świeżym praniem. Z głośnika popłynął szept: „Proszę przygotować jedną zwykłą rzecz.” Olek zerknął do plecaka. Piórnik, ogryzek, zmięty bilet tramwajowy, spinacz. Wybrał bilet. Położył go na poręczy.
Na podłodze pojawiła się cienka linia światła. Przesunęła się jak ołówek po papierze i narysowała strzałkę. Winda stanęła. Drzwi z sykiem otworzyły się na nieznane piętro. Szeroka ławka, suszarka do butów, rząd parasoli w niemożliwych kolorach. Tabliczka mówiła: „Piętro Pomiędzy — wejście tylko z drobiazgiem.” Lampy mrugały jak oczy. Wycieraczka zamruczała pod butami, jakby była kotem.
— Halo? — wyszeptał Olek. Odpowiedziało mu ciche szuranie kapci. Spod parasola wysunęła się wąska metalowa taca. Zatrzymała się tuż przy jego kolanach. Nad tacą zapalił się kolejny napis: „Masz bilet?” Różowy guzik na panelu zaświecił mocniej. Olek przełknął ślinę. Uniósł drżącą rękę z biletem, gdy nagle ktoś zza stojaka powiedział jego imię.
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?