Lodowy Sekret Wikinga Ivara
O świcie mgła unosiła się nad fiordem Skjoldvik. Jedenastoletni Ivar szorował smołę z dłoni i wpatrywał się w drakkar ojca. Żagle leżały złożone jak skrzydła mew. W kuźni brzęczało żelazo, a z dachu długiej chaty spadał śnieg. Ivar marzył o morzu, lecz dziś miał tylko sprzątać nabrzeże. Westchnął i pociągnął za mokrą sieć, która zaczepiła się o pal.
W splątanych linach błysnęła kość z wyrytymi runami. Ivar wytarł ją o tunikę i przeczytał szeptem: "Gdzie lód śpiewa, tam klucz do wiosny". Słowa mrowiły mu palce. Z dalekiego lodowca niósł się niski dźwięk, jak flet zrobiony z wiatru. Chłopiec rozejrzał się, czy nikt nie patrzy. Schował kość do sakiewki i pobiegł do Sigrun.
Sigrun była starsza o rok i miała bystre oczy. Słuchała poważnie, trącając stopą ślady po saniach. "Lód nie śpiewa bez powodu", powiedziała cicho. "Jutro wyruszamy w pierwszy rejs handlowy. Jeśli to znak, musimy sprawdzić go dziś". O zmierzchu wymknęli się do małej łodzi. Fiord zasnął, ale niebo tańczyło zieloną wstęgą zorzy.
Mgła spłynęła z gór jak futro niedźwiedzia. Wtedy z ciemności wynurzyła się łódź bez wioseł i żagli. Na dziobie paliła się latarnia o zimnym, niebieskim płomieniu. Kość w sakiewce Ivara zrobiła się lodowata i rozbłysła znakami. "Słyszysz?" spytała Sigrun. Dźwięk przypominał melodię, która układała ich imiona. Łódź dotknęła pomostu bez szmeru, a coś poruszyło się pod plandeką.
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?