Jajko w Wieży Zmian Wiatru
Lena mieszkała nad portem, pod starą Wieżą Zmian Wiatru. Dziadek Teo opiekował się tam zegarem, dzwonem i chorągiewką. Mówił, że wieża pamięta smoki, tak jak pamięta burze. Na drugim piętrze była żelazna klapa z wyrytym znakiem łuski. „Tego nie ruszaj,” powtarzał Dziadek Teo co tydzień. Tego wieczoru zszedł do portu naprawić radio latarni. Zostawił Lenie klucz do barometru i małą lampę olejową.
Mgła wspięła się nagle po schodach jak spokojna fala. Dzwon odezwał się trzy razy, choć nie było wiatru. Klapa zrobiła się ciepła, jak kamień przy piecu. Lena ostrożnie dotknęła znak na klapie palcem w rękawiczce. Metal zabłysnął i ustąpił powoli, bez najmniejszego jęku. Zeszła po wąskich stopniach do okrągłej komory w dole. Pachniało mokrą liną i starym dymem z żagli. Na środku leżała łuska wielka jak talerz, zielononiebieska. Obok, w gnieździe z lin i płótna, stało jajko. Jajko cicho mruczało i świeciło jak oddech pod kołdrą.
Po murze przesunął się długi cień, lekki jak cień mewy. Coś okrążało wieżę, a lampka drżała na knocie. Jajko zakołysało się i dotknęło jej dłoni delikatnie. Było cięższe, niż wyglądało, jakby trzymało w sobie fale. Lena cofnęła się do balkonu i uchyliła okiennicę. Nad portem sunęła ciemna smuga z wolno bijącymi skrzydłami. Dwie złote iskry zawisły w mgle i spojrzały w górę. Pazur zastukał o kamień przy stopie, a głos jak komin szepnął: „Kto trzyma moje serce?”
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?