Dzwonek zza schodów
Była Wigilia, a śnieg szeleścił o parapet i dach. Zosia lepiła pierniczki, a kot Pączek gonił wstążkę. Na komodzie stał drewniany kalendarz od babci, z małymi okienkami. Zostało tylko okienko z numerem 24, lśniące srebrnym gwoździkiem. – Otworzysz je po kolacji – przypomniała mama, mrugając do Zosi.
Z kuchni pachniało cynamonem, a w salonie migały lampki. Nagle Zosia usłyszała cichy dzwonek, jakby spod desek podłogi. Przytknęła ucho do kalendarza i uchyliła okienko dwudzieste czwarte. W środku leżał maleńki srebrny klucz, związany czerwoną nitką. Pod nim był liścik: „Słuchaj uważnie. Idź tam, gdzie dźwięk”. Zosia spojrzała na Pączka, a on przekrzywił uszy. Dzwonek zabrzmiał dłużej, od strony schodów i ciemnej wnęki. Pod stopniami stała dawna skrzynia z gwiazdowym otworem na zamek. Zosia wzięła latarkę i ruszyła, a Pączek dreptał obok.
Klucz pasował idealnie; zamek kliknął, a powiało chłodnym powietrzem. Wnętrze skrzyni było jak nocna zaspa, pełna wirujących iskierek. Na dnie widać było małe drzwiczki, oszronione i rzeźbione w gwiazdy. Dzwonek brzmiał teraz wyraźnie, jak z drugiej strony drewna. – Zosiu... – szepnął cichy głos, miękki jak śnieg na rękawiczkach. Zosia zawahała się tylko chwilę, lecz Pączek wskoczył pierwszy. Skrzynia zadrżała, jakby pod nią przejechały sanie bez koni. Zosia położyła dłoń na zimnej klamce drzwiczek i nacisnęła. Coś zapukało trzy razy od środka, a zasuwka zaczęła się podnosić.
Author of this ending:
English
polski
What Happens Next?